Spiotr pisze: ↑13 mar 2024, 19:16
Czy można przetwornicą podwyższającą napięcie DC 24V do DC 48V zasilić kontroler i silnik normalnie pracujący na napięciu 48V ? Czy ktoś z szanownych forumowiczów próbował użyć przetwornicy tak aby podnieść napięcie z baterii ?
To jest możliwe i wykonalne, ale...
Na pewno liczysz się z koniecznością wożenia dodatkowego klocka. Nawet będzie miał wymuszone chłodzenie - dotąd dobrze.
Nie piszesz, nic o mocy silnika. Z tego wynika prąd pobierany z zasilania 48V a w konsekwencji po uwzględnieniu strat na przetwornicy ponad 2 krotnie większy pobierany z akumulatora.
Niezaprzeczalnym plusem (chyba jedynym) takiego rozwiązania jest stała wartość napięcia zasilającego kontroler silnika niezależnie od stopnia rozładowania akumulatora.
Niestety dalej same schody
Nie można tak bezkrytycznie rozładowywać akumulatora. Jaki by nie był, to producent w zaleceniach podaje dolną wartość, poniżej której nie należy schodzić.
Musiałbyś zatem dorobić jakiś układ ostrzegający, że niedługo nastąpi odcięcie zasilania (jak w samochodzie - jazda na rezerwie).
Dalsze ograniczenia wynikają z samej konstrukcji przetwornicy Step_Up.
Jeśli to najprostsza, bardzo rozpowszechniona i tania konstrukcja w układzie Boost converter to w swojej budowie ma szeregowy dławik od (+) oraz tranzystor zwierający go okresowo do (-).
Nic nowego, znane i stosowane ponad 50 lat.
Trzeba jednak uwzględnić nowe pojęcie - "chińszczyzna". To oznacza maksymalne wyśrubowanie, czyli elementy pracujące na granicy swoich możliwości. Zanim opiszę gdzie tu Miecz Damoklesa muszę nawiązać do swoich doświadczeń.
7 lat temu także o czymś takim myślałem. Jeżdżenie na bidonie 36V jest fajne jedynie tuż po zakończeniu ładowania. Od silnika 250W niewiele można wymagać.
Kupiłem więc konwerter Step_Up 600W i ustawiłem na wyjściu 44V. Prowizorka podwieszona pod ramą do testów. Wydawało mi się, że przy takim zapasie mocy będę mógł porobić potrzebne pomiary.
Niestety, po kilkunastu kilometrach wszystko "zgasło". Oczywiście padła przetworniczka, uszkodził się tranzystor kluczujący robiąc niemal czyste zwarcie akumulatora. Na szczęście BMS rozłączył.
I teraz wracam do spraw technicznych.
Jeśli to Boost converter to istnieje takie ryzyko. Jeśli padnie tranzystor roboczy to skutkiem będzie zwarcie akumulatora przez kilka zwojów na rdzeniu dławika. Po prostu trzeba się odpowiednio zabezpieczyć bezpiecznikiem topikowym.
W każdej przetwornicy powinien być taki bezpiecznik, bo w każdej istnieje takie ryzyko. W mojej go nie było.
Przepraszam za ten przydługi opis ale jak czytam opisy Kolegów modyfikujących swoje instalacje to czasem ogarnia mnie przerażenie.
Nie jestem wrogiem przetwarzania napięcia, sam jeżdżę od 6 lat na powiększonym zespole akumulatorów do 10S10P z niewielką przetworniczką uzupełniającą końcowe napięcie do 44V. Dla zmniejszenia strat przetwornica wypracowuje jedynie różnicę pomiędzy aktualnym napięciem akumulatora a wyjściowym (44V).