W żołnierskim skrócie, wyprawa z przewagą plusów

Na plus:
+ rower

+ pogoda, następnego dnia był upał nie do jazdy, mimo to 5L wypiłem
+ wzorowo oznaczona Eurovelo R9 Wrocław-Świdnica
+ mały ruch
+ burger Chicken King w Bielawie Stop&Go Bistro
+ kamieniołom Kantyna, odkrycie roku - kąpiel w trasie mega rzecz
+ singieltrack koło Sulistrowiczek
Na minus:
- góry zalesione w 90-95% (mało widoków)
- na Wielkiej Sowie brak punktu widokowego (latarnia tylko jakaś)
- zamiast powerbanka spakowałem dezodorant
- opaska w trasie zaczęła świrować i wieszać gps (zonk!)
Przejdźmy do meritum

Ogółem

Góry szczegółem, wszystko wyjechane poza 500m odcinkiem przed ostatnim zakrętem na szczyt

Mini przystań Borzygniew, ujdzie na sobotni relaks blisko Wrocka

Zamek Górka, poza zamkniętym zamkiem właściwym, właściwie nie ma tam kompletnie nic

Pierwszy widoczek górski, okolice Michałkowa

I nieco dalej, okolice Glinno, fajny wąski asfalcik

W drodze na szczyt mijanie garści ortodoksów


Wlieka Lipa (Sowa), największa atrakcja, buda z frytkami

Techniczny zjazd ze szczytu

I dalej w stronę Koziego Siodła

I kawałek dalej nieliczna panorama

Na Kocim Grzbiecie pomostu widokowego brak, ledwo coś widać (drzewa), na zjaździe góral ciekawszy był

Strawa woja, burger w Bielawie

Bielawski zalew

Austriak w przykurczu na Jawie buszuje w trawie

Fajny gościu na 2 kółkach


Początek singielka

Hit wyprawy - kamieniołom





Powrót polnymi drogami (nie chciałem spowrotem R9), to był błąd, polecam R9 w obie strony

Ciepły, wrocławki bruk wita ujechanego wędrowca

