Podam taki przykład sprzed 20 lat już z hakiem.
Pracowałem w Morskim Oku dwa sezony, wtedy bardzo aktywnie jeździłem na sprzęcie, który teraz został by uznany za totalny szmelc... takie sztywne coś, warzące pewnie z 15-18 kg ... v-brake to było coś... nie cieszyły mnie długodystansowe wycieczki, raczej "techniczna" jazda po mieście... różnie to wyglądało... ale do rzeczy...
Zdarzało mi się, po pracy, przed zjazdem do Zakopanego, robić sobie przejażdżkę, albo zamiast w samochodzie, zjeżdżałem na rowerze, i na dole wsiadałem do samochodu z rowerem, żeby dostać się do domu.
Droga niewiele się różniła od tej obecnie w godzinach popołudniowych, tyle że przed remontem, była dość dziurawa i nierówna.
Ludzie tak samo jak teraz, wracali, jedni idąc środkiem, grupy z prawej i z lewej, mimo że oficjalnie to droga, byli wszędzie, grupami, nikt tam nie patrzył, żeby trzymać się lewej strony...
Dość "fajną zabawą" (teraz może trochę inaczej na to patrzę), było rozpędzenie się do dość sporej prędkości, (jest się jak rozpędzić tam) i urządzenie sobie slalomu między ludźmi, fajna zabawa, analizowanie najlepszej trasy przejazdu itp... Nie tylko ja wpadałem na taki pomysł, zresztą ukształtowanie terenu i asfalt... kto by nie skorzystał, nie po to ktoś pedałował 10km podjazd, żeby później zjeżdżać z prędkością 15-20 kmph, a taka była by adekwatna do sytuacji i zagęszczenia pieszych.. (samochodem staczaliśmy się 10kmph, często zwalniając do prędkości pieszych, bo nie schodzili z drogi)
Kiedy siedziałem u góry pracując przez dzień, słyszało się o różnych sytuacjach, a to że niedźwiedź kogoś tam zaczepiał nad czarnym stawem, a to że ktoś tam coś zgubił, albo zasłabł na szlaku, a to że jakiś rowerzysta potrącił kogoś tam, o dwóch wypadkach było głośno... pierwszy nie pamiętam dokładnie co się wydarzyło, ale drugi... rowerzysta na pełnej prędkości (ja tam byłem w stanie miejscami rozpędzić się do 50-60kmph, poniżej 40 to tylko na najostrzejszych zakrętach i na samym dole, bo tam już płasko) wjechał centralnie w kobietę wracającą z morskiego, mówili, że zaparkował jej w d.... babka w bardzo ciężkim stanie trafiła do szpitala... zaraz po tamtej akcji, na terenie całego TPN wprowadzono zakaz jazdy na rowerze, poza wyznaczonymi szlakami rowerowymi (zdaje się 3 szt są, w chochołowskiej chcieli zlikwidować, ale nie ich teren, a właściciele terenu nie mają nic przeciwko rowerom, więc TPN jest zblokowany) , oficjalny powód, nieprzestrzeganie ograniczeń prędkości i stwarzanie zagrożenia na szlakach...
Ogarnęli to ekspresowo, a zakaz jest utrzymany do dnia dzisiejszego, i raczej nie ma co liczyć na to, żeby coś się zmieniło ...
Myślę, że wystarczy kilka spektakularnych sytuacji, z pojazdami elektrycznymi w roli głównej, i może się dość szybko pozmieniać, może nie zmienianie prawa, ale egzekwowanie obecnego...
A tak w temacie jeszcze... osobiście uważam, że każdy uczestnik ruchu, taki który może poruszać się po drodze, powinien mieć dokument, który poświadczy, że zna przepisy i umie się zachować na drodze... i największą głupotą było puszczenie ludzi na rowerach, skuterach, a później jeszcze 125cc na drogę, po 18 roku życia, na dowód (sam mam znajomego, który kilkanaście razy oblał prawko, a jak przepisy zmieniły się, olał prawko, kupił 125cc i legalnie jeździ... ale skoro tyle razy go ulali, to może po prostu się nie nadaje... )
Nie rozumie też, zdziwieniu związanemu z ograniczeniem prędkości przy wspomaganiu... Skoro jedziesz rowerem, mając prawo po ścieżce rowerowej jechać, to ok, masz wspomaganie elektryczne, przepisy jasno akurat to określają, korzystaj, a jak chcesz szybciej, to jak najbardziej, tak jak każdy inny rower, dopedałuj, jeśli dasz radę. A jaka różnica? ano taka, że to rower, bez przeglądu, ubezpieczenia, homologacji, czegokolwiek innego, ze wspomaganiem elektrycznym, a nie motocykl elektryczny, bo po sterownikach patrząc, na skuter by się to nie raz nie załapało
... chcesz mocniejsze zrobione przez siebie, ogarnij papiery i zarejestruj jako skuter, motocykl, skoro ma mieć możliwość jeździć szybciej itp... tyle, że na ścieżce rowerowej nie pojedziesz szybciej, w ogóle nie pojedziesz... bo to nie będzie rower. A oburzenie innych na ścieżkach, mimo że w promieniu 30m nikogo nie ma, może spowodowane tym, że dzień wcześniej ktoś przeleciał na podobnym sprzęcie koło takiego rowerzysty na pełnej k... mając niezłą zabawę
a nie że zazdrości itp. Może to działa, jak z ludźmi, którzy się irytują na innych kierowców, że wyprzedzają na podwójnej ciągłej, czy na przejściach dla pieszych, mimo że nikt nie jechał akurat z naprzeciwka, ani nikogo na przejściu nie było w tym momencie...
Globalnie zabawa jest fajna, wszystko jest dla ludzi, a przepisami nigdy nie będzie wszystko ogarnięte, dopóki coś robi się z głową (myślę tu też o budowaniu rowerów z głową) to pewnie jeszcze długo nie będzie problemu.
Jeśli rower wygląda jak rasowy cross (a te nie są dopuszczone do poruszania się pod drogach, ścieżkach rowerowych itp), i ktoś nim się buja po mieście zapylając dość intensywnie, to pewnie będą to pierwsze ofiary "nagonki na elektryki"... tylko czy to faktycznie o nagonkę na elektryki będzie chodzić? Spróbuj pokręcić się po mieście przez chwilę crossem... to że Cie zatrzymają i zaczną robić problemy, to raczej nie będzie efektem nagonki na spalinowe pojazdy...
A co do aspektu jak ktoś coś udowodni.
W dawnym Sądzie Grodzkim, miałem sprawę o nieprzyjęcie mandatu, za jeżdżenie po plantach samochodem. Policja kontrolowała mnie na wjeździe do tego Parku (stałem w miejscu w którym samochód mógł się znajdować, czekałem na znajomego przed którego domem stałem), nie przyjąłem mandatu, w sądzie byłem ja, i miałem dwóch świadków, policjantów było dwóch, z czego jeden kręcił że nie pamięta, a drugi trzymał się wersji, że widział mnie, jak jadę samochodem po alejkach w parku (co było kłamstwem bo nie jeździłem), sędzia stwierdziła, że zeznania świadków i moje się zgadzają, ale kto jak nie policja, ma nie kłamać... dała mi 50zł plus 18zł kosztów... i tyle było z udowadniania.
Po czasie, okazało się, że zaszczyt ten kopnął mnie, bo jakieś 3 miesiące wcześniej, przechodząc przez przejście, zwróciłem uwagę patrolowi który stał dostawczakiem oznakowanym, że stoją tak, że kompletnie nie widać co się dzieje, jak się chce przejść, oni że prowadzą działania, ja że w takim razie powinni mieć niebieski kogut odpalony, oni że dziękują za zwrócenie uwagi... i tyle... polazłem se w swoją strone, bez chamówy czy coś. Po tej akcji w sądzie, na grillu, gdzie był mój znajomy i jeden z tych policjantów jako gość, chwalił się, jak to pokazali młodemu, bo że taki do przodu był, że im zwracał uwagę, to go dojechali... ja ich nie skojarzyłem w ogóle...
Było dawno, ale wiele się nie zmieniło .. kto jak policja ma nie kłamać:)